Co sprawia, że u tak wielu katolików znika głód Ciała Jezusa? Jednym z powodów jest nasza mentalność, która każe nam pojmować miłość jako wydarzenie spektakularne. Eucharystia jako tajemnica przychodzącej do nas miłości Pana nie ma w sobie żadnej z tych pożądanych przez nas cech.
Chleb, który spożywamy jako sakrament obecności Jezusa, wprowadza nas w tajemnicę prostoty. Dzielony bochenek pomiędzy zgromadzonymi przy jednym stole to szalenie wyrazisty gest miłości rodzinnej. Miłości, która jest codzienna, domowa, szara. Czy umiemy tak właśnie kochać? Dużo bardziej jesteśmy spragnieni szalonych uczuciowych doznań, porywów serca, romantycznych zachodów słońca u boku ukochanego. Trudniej przychodzi nam odkryć smak miłości zwyczajnej. Straciliśmy w dużej mierze wiarę, że możliwe jest bycie z drugim człowiekiem, mężem czy przyjacielem, bez jakiegoś koszmarnego znudzenia taką stałością.
Nie jest łatwo przestawić się z oczekiwania na ciągłą nowość, poszukiwanie zmiany atrakcji, na dzieloną z drugim człowiekiem codzienność, która wymaga wprost otchłani cierpliwości, przebaczenia, szacunku, ponawianych gestów troski, odpowiedzialności. I gdy tak spróbujemy kochać, mamy szansę na nowo odkryć obecność Boga przychodzącego w Komunii świętej pod postacią chleba. Bo Jego miłość jest właśnie bardzo domowa, rodzinna, w atmosferze dzielonego chleba: na dobre i złe, wytrwała, cierpliwa i towarzysząca swoim najbliższym, nam, w codzienności.
Wojciech Jędrzejewski OP http://mateusz.pl/mt/wj/fz/31.asp