Wielką tajemnicą komunii z Panem jest wzajemność. Nie tylko my spożywamy Jego Ciało, On także chce nas „spożyć”. Jak może się to się dokonać? Jak tajemnica śmierci i zmartwychwstania, ofiarowana nam w Eucharystycznym Chlebie, ma się objawić w nas, przemieniając nas na strawny dla Pana chleb?
Najpierw ważna prawda o tym, że całe dzieło paschalnej przemiany znajduje się naprawdę w rękach Pana Jezusa. To on w Szabat zrywał kłosy i rozcierał ziarna, aby je spożyć (uczniowie sami z siebie, bez zachęty ze strony Jezusa, nie odważyli by się na takie przekroczenie Prawa [por. Mk 2, 23]). Kiedy więc Jezus w Szabat łuskał zboże, to znaczy, że jeszcze się nie skończyło stwarzanie człowieka. W rękach Pana jest dalej kontynuowane. Dlatego Chrystus nie odpoczywa w ów dzień, ale na nowo stwarza człowieka. Stwarza, czyniąc dla siebie pokarm. Przemiana, która się w nas dokonuje, jest objęta łaską Jezusa, naszego Odkupiciela. Nie jest to wywalczanie sobie o własnych siłach nowej moralnej jakości. Tą ścieżką powędrował Pelagiusz, surowy nie zrzeszony mnich brytyjski, który twierdził: Doskonałość jest możliwa do osiągnięcia poprzez mozolne wysiłki woli i można ją utrzymać za cenę stałej praktyki. Łaska nie jest konieczna.
W Boski sposób Pan łączy nasze wysiłki ze swoją pracą. Gdybyśmy mogli zobaczyć, jak delikatnie – szanując nasz wkład w to dzieło – Pan stwarza nas na nowo w naszym człowieczeństwie, nawrócilibyśmy się w jednej chwili.
Poszczególne etapy przemiany naszej osobowości (umieranie, aby powstawać do życia) możemy sobie mataforycznie wyobrazić poprzez przywołanie etapów „rodzenia się” chleba.
a) Ziarno oddzielane od plew.
Wtedy jest straszna zadyma. Plewy fruwają, jest hałas, sypie w oczy. Odpada to, co jest zbędne, niepotrzebne, co się nie nadaje do jedzenia. Cały wewnętrzny hałas, który zaczyna być słyszany w ciszy, milczeniu. Nieustannie trwające dialogi z samym sobą, bicie się z myślami, z całym chaosem nagromadzonych słów, skojarzeń. Człowiek stworzony do dialogu ze Stwórcą zagaduje samego siebie na śmierć. Pan uczy słuchać i mówić. Milczenie jest „dmuchawą”, dzięki której ulatują wszelkie puste, jałowe słowa, wyobrażenia, nagromadzona ponad miarę i niepotrzebna już wiedza o Nim. Odpadają iluzje.
b) Łączenie ziaren.
Ziarna mają zostać połączone w jedność ciasta. Każde z ziaren zawiera w sobie samym całe życie. Muszą zostać roztarte i złączone z wodą. Chcę, posługując się tym obrazem, powiedzieć o trzech wymiarach naszego trwania w czasie: przeszłość, która posiada własne życie w naszej świadomości i podświadomości, od niej oddzielna, posiadająca własne życie teraźniejszość i tak samo funkcjonująca przyszłość. Każdy z tych wymiarów ma tendencję i możliwość życia całkowicie niezależnym życiem.
Wydarzenia z przeszłości, w postaci wspomnień, leżą w magazynie pamięci i powracają jako epizody. Każde z nich jest jak oddzielne ziarnko. Niekiedy nie potrafimy odnaleźć związków łączących je ze sobą.
Od przeszłości można uciekać w pracoholizm teraźniejszości, zapełniając czas nieskoordynowanymi działaniami. Od męczącej teraźniejszości można uciekać w inne życie – w marzenia, plany – wtedy przyszłość zaczyna żyć własnym życiem.
Chodzi jednak o to, żeby całe życie było dla Pana. Żeby zobaczyć swoje życie jako całość przez Niego zagarniętą.
Coś z tej tajemnicy przeżył święty Augustyn, kiedy pisał Wyznania. Jest tam wielkie ogarnięcie całego życia i zobaczenie go w całej okazałości, aż po wymiar eschatologiczny (już poczuł się w niebie, jak sam o tym pisał). Augustyn rozkruszał epizody przeszłości przez żal i doszukiwał się, wiedziony łaską, prowadzącej go Opatrzności. Wyznania to rozmowa z Bogiem, obecnym w całym życiu świętego. Wyznaje Mu grzechy, wiarę i miłość. „Woda” Opatrzności połączyła w jedność wszystkie wymiary życia Augustyna.
c) Zaczyn
„Wyrzućcie więc stary kwas, abyście się stali nowym ciastem” (1 Kor 5, 7). „Kwasem” są wszystkie nasze chaotyczne pasje i pożądania. Ten zaczyn musi być zastąpiony nowym. Stary kwas powoduje, że ciasto się psuje, niszczeje. W taki właśnie sposób jesteśmy niszczeni przez namiętność posiadania, która zostawia w sercu niesmak i odbija się goryczą: nic bowiem na tym świecie nie może nas nasycić. Ilekroć łapczywie rzucimy się na cokolwiek, co nie jest Bogiem, doświadczymy, jak nam się to kwaśno odbije. „Odrobina kwasu całe ciasto zakwasza” (1 Kor 5, 6). Nie ma tak wielkiego znaczenia, wobec ilu rzeczy będziemy zniewoleni namiętnością posiadania i znalezienia w nich szczęścia. „Odrobina kwasu…”
Nowy zaczyn, który sprawia, że wyrastamy, to duchowe ubóstwo. Bóg staje się naszym jedynym pragnieniem.
d) Pieczenie
Chleb musi zostać wypieczony w piecu samotności. Bolesny ogień. Bez niego, i to odpowiednio długo podtrzymywanego, wyszedłby z ciasta zakalec. Cała przemiana, jakiej w nas dokonuje Pan, działając w wyobraźni, pamięci, woli, potrzebuje dobrych warunków, które doprowadzą do szczęśliwego końca. Każda ucieczka od samotności w przypadkowe spotkania, płytkie relacje będzie utrudniała przemianę osobowości tak, byśmy mocą Paschy-Eucharystii stali się chlebem dla Pana.
Wojciech Jędrzejewski OP http://mateusz.pl/mt/wj/fz/33.asp