Chwała na wysokości Bogu, a na ziemi pokój ludziom dobrej woli. Chwalimy Cię. Błogosławimy Cię. Wielbimy Cię. Wysławiamy Cię. Dzięki Ci składamy, bo wielka jest chwała Twoja. […] Panie Boże, Baranku Boży, Synu Ojca. […] Albowiem tylko Tyś jest Święty, tylko Tyś jest Panem, tylko Tyś Najwyższy, Jezu Chryste, z Duchem Świętym w chwale Boga Ojca. Amen.
Mówimy niekiedy – „wyjść z siebie”. Stosujemy tę metaforę najczęściej w sytuacjach, kiedy puszczają nam nerwy i wpadamy w furię. Tracimy wtedy panowanie nad sobą i rzadko poczytujemy to sobie za cnotę. Inaczej jest z wielbieniem Boga. Tu również wychodzimy poza siebie. Jest to jednak świadome działanie, wyprawa z dobrze znanego własnego świata myśli pragnień, lęków, marzeń, nadziei w krainę Bożej Obecności. W odróżnieniu od zaślepienia gniewem, który wyrzuca nas na swojej niszczącej fali poza kontrolowaną przez nas przestrzeń, w uwielbieniu Boga otwierają nam się oczy. Widzimy więcej i z innej perspektywy. Uwalniamy się od siebie, aby powrócić na opuszczone przez chwilę stare śmieci jako inni, odmienieni ludzie. Na skrzydłach hymnu: „Chwała na wysokości Bogu” wzbijamy się ku Najwyższemu. On teraz jest w centrum naszej miłującej uwagi. On, który jest Panem, Barankiem zabitym dla naszego ocalenia, jednorodzonym Synem Ojca, gładzącym grzechy, jedynym Świętym, Panem, Najwyższym, wraz z Duchem Świętym w chwale Boga Ojca.
Jedna z prefacji mszalnych podpowiada nam następujące słowa modlitwy:
Chociaż nie potrzebujesz naszego uwielbienia, pobudzasz nas jednak swoją łaską, abyśmy Tobie składali dziękczynienie. Nasze hymny pochwalne niczego Tobie nie dodają, ale się przyczyniają do naszego zbawienia przez Chrystusa Pana naszego.
Bóg spokojnie poradziłby sobie bez naszej czci. Nie jest bowiem monarchą łasym na lizusowskie pienia. My jednak bez uwielbienia Boga stajemy się ubożsi. Adoracja wprowadza nas w bardzo specyficzną sytuację, kiedy to możemy uwolnić się od nieustannej licytacji, kto z nas jest ważniejszy, bardziej czcigodny, zasłużony, dostojny. Mamy szansę odkryć prawdę, że wielkość każdego z nas rodzi się z wybrania i miłości Tego, który się nad nami pochyla. On bowiem, Wieczna Żywa Miłość, kocha i dba o stworzenie, podobne do kwiatu na polu, który rankiem jest zielony i kwitnący, a wieczorem więdnie i usycha. Pan, Jednorodzony Syn Boga, Święty, Ukrzyżowany Baranek poniża samego siebie, aby nas wywyższyć. Oto tajemnica wielkości i godności człowieka. Uczymy się jej, oddając chwałę Trójcy podczas Liturgii. W ten również sposób odzyskujemy utraconą przez grzech chwałę. Stajemy się na powrót istotami, które swoje szczęście znajdują w dobrowolnie zaakceptowanej zależności od Stwórcy.
Wojciech Jędrzejewski OP http://mateusz.pl/mt/wj/fz/08.asp